Iluveart to moje hobby. Lubię
robić to, co lubię, tam, gdzie tylko mam taką możliwość. W tym roku zawędrowałam
do Albanii. Poprzednio opisałam dojazd, a teraz kilka spostrzeżeń i doświadczeń
związanych z jedzeniem i walutą bez koralików tym razem. Nadrobię to w przyszłości.
W Albanii walutą jest lek.
Przelicznik który był aktualny podczas mojego pobytu to 1 euro = 130 lek.
Jadąc na wakacje starałam
się dowiedzieć maksimum o miejscu, do którego się wybieram. Miałam trochę
ułatwione zadanie, ponieważ nie był to mój pierwszy raz w Albanii. Tym razem jako
miejscowość docelową wybrałam Ksamil, bo chciałam bardziej cywilizowane warunki
niż ostatnio miałam. Zabrałam gotówkę i nie korzystałam z bankomatów, dzięki
temu nie miałam niespodzianki ponieważ obsługiwana tam jest wyłącznie karta
VISA. Kolejna sprawa dotyczy wypłacania pieniędzy z bankomatu, naliczana jest
prowizja o czym poinformował nas sympatyczny Albańczyk. Również podczas
płacenia na np. stacji benzynowej kartą zdarza się, że pobierają prowizję,
czasem o tym uprzedzają, czasem nie. Piszę o tym dlatego, że wiem, że w dobie
kart płatniczych zabieranie gotówki nie jest popularne.
Albańskie pieniądze duże nominały |
Albania nie jest drogim krajem w porównaniu np. z Chorwacją. Można niestety
odnieść inne wrażenie z uwagi na to, że Albańskie pieniądze mają duże nominały,
a co za tym idzie ceny są odpowiednie. Największym
nominałem jaki ja otrzymałam w kantorze, wymieniając euro na leki, był nominał
5 000 lek.
Najmniejszym nominałem w banknocie jest 200 lek. Natomiast nominał 100 lek otrzymamy już w bilonie. Albańczycy są tak
przedsiębiorczy, że pozwalają rozliczać się w euro wydając resztę również w
euro, co z jednej strony jest korzystne, z drugiej niestety stosowany jest
kompletnie niekorzystny kurs euro, oczywiście dla turysty. Jeśli chodzi o
jednorazowe transakcje, nie będzie mało to większego znaczenia, nie mniej
jednak na dłuższą metę to się totalnie nie opłaca.
Albańskie pieniądze mniejsze nominały |
Jeśli chodzi o płacenie w
sklepach, na straganach i restauracjach nie jestem w stanie powiedzieć nic
złego, nikt nie oszukiwał, zawsze miałam co chciałam. Albańczycy są bardzo
sympatyczni, pomocni i znają angielski w stopniu komunikatywnym. Nie jest to
reguła, ale nawet jak nie byli w stanie mówić po angielsku, to i tak pomagali.
Albania to również jedzenie,
z jednej strony pizza, a z drugiej tradycyjne jedzenie z rybą i nadziewanymi
paprykami włącznie.
W Ksamilu było tyle knajpek,
restauracji i przeróżnych miejsc, w których można było zjeść, że podczas 14
dniowego pobytu można było codziennie jeść kolację w innym miejscu. Ja jednak
upatrzyłam sobie super knajpę z największym wyborem tradycyjnego jedzenia i odwiedzałam
ja częściej niż inne. Ujęła mnie z jednej strony swoim różnorodnym menu, z
drugiej kompetentną obsługą.
Co polecam?
W pierwszym dniu, zwiędzając miejscowość
trafiliśmy do knajpki położonej nad morzem. W karcie była pizza, ryby i inne
dania. Moją uwagę, jak zazwyczaj nad morzem, zwraca ryba w Albanii to był Lavrek, w
tłumaczeniu na polski to okoń morski. Trafił nam się wyjątkowy okaz. To był
najdroższy obiad podczas całego pobytu w Albanii. Nie ma to jak dobry początek.
Zauważyłam pewną prawidłowość podczas moich pobytów nad morzem, mianowicie to,
że gdy obiad złożony jest z ryby, to należy liczyć się z większymi kosztami.
Cena za lavreka w różnych knajpach wahała się od 800 do 1000 lek za danie. Ryba
podawana jest w całości z frytkami i faktycznie jest godna polecenia.
Kolejne dania godne
polecenia to papryka faszerowana, sałatka grecka, placek z grzybami, cukinia w
panierce posypana parmezanem lub kiełbaska na gorąco z cebulką.
Z uwagi na to, że karta dań
to nie danie możemy albo się rozczarować albo nie, wybierając coś co
teoretycznie znamy. Mam tutaj na myśli np. kurczaka, który w Polsce podawany
jest w inny sposób niż w Albanii, a w związku z tym smakuje inaczej.
Poniżej zdjęcia dań podawanych w knajpie i tak cukinia panierowana posypana parmezanem.
Papryka faszerowana jedna wegetariańska druga mięsna.
Jedzenie podczas pobytu za granicą
dla mnie zawsze jest eksperymentem. Kiedyś bardzo mnie to stresowało i
wybierałam frytki z ketchupem jako danie bezpieczne lub pizzę. W temacie pizzy.
W Albanii z jakiegoś powodu do pizzy, przynajmniej tej, którą jadłam nie
dodawano oregano. Pizza miała w związku z tym inny smak.
W celu zobrazowania jak wygląda menu poniżej zamieszczam jego zdjęcia. Można również zobaczyć jak kształtują się ceny.
Jak wybierałam miejsce do jedzenia? Ktoś kiedyś powiedział, że w
najlepszej knajpie nie ma wolnych miejsc i miał rację. Idąc spacerem ale w
odpowiedniej porze patrzyłam gdzie jest duży ruch w knajpie i i to miejsce
wybierałam. Wiązało się to z dłuższym oczekiwaniem na obsługę i zamówienie ale
było warto.
Jednego dnia poszliśmy na
kolację trochę wcześniej i wybraliśmy tak prostu miejsce do jedzenia. Było
szybko i nie tak smacznie jak gdzie indziej. Obserwowałam później tą
restaurację, bo chciałam sprawdzić jak w niej będzie w innych dniach i o innej
porze, miałam ułatwione zadanie bo knajpa była w centralnym punkcie miejscowości.
Niestety nie było ludzi, czyli teoria potwierdziła się w praktyce.
Zamawianie posiłków nie
sprawiało mi problemów, ponieważ menu było albańsko-angielskie. Fajne sytuacje
miały miejsce podczas serwowania posiłków przez kelnera. Często posługiwano się
albańskimi nazwami co rodziło wątpliwości, bo zamawialiśmy angielskie
odpowiedniki i nie zwracaliśmy uwagi na miejscowe określenia. Łatwo można było
nieświadomie zjeść danie sąsiada. Wówczas postanowiłam zostawiać sobie jeden
egzemplarz menu. Przydawało się to również podczas płacenia rachunków. Rachunki
wypisywane były ręcznie i figurowały tam nazwy dań po albańsku. Zazwyczaj
szacowanie kosztów potwierdzało się w rachunkach ale należało liczyć się z tym,
że ktoś jednak mógł czegoś nie zrozumieć i coś pomieszać nie mówię, że
specjalnie. Wiadomo jakie jest zamieszanie w obleganych knajpach więc
porównanie rachunku z menu uspokajało obie strony. Dobrą praktyką kelnera jest również
powtarzanie i sprawdzanie zamówienia przed zrealizowaniem. Nie mieli również
kłopotu z zamawianiem przez dwie rodziny i oddzielnym płaceniem, wręcz sami
pytali jak się będziemy rozliczać.
Albania kolejny raz mnie
zaskoczyła. Pozytywnie zaskoczyła.
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania.
Znajdziesz mnie również na:
https://facebook.com/Iluveart
https://www.instagram.com/iluveart/
https://iluveart.shop.pl
Fajnie się czegoś nowego dowiedzieć,tym bardziej że jedyne co wiem o Albanii,to że ma słabą reprezentację w piłce nożnej i autentycznie nic poza tym...
OdpowiedzUsuńNa pierwszy rzut oka jedzenie niezbyt wygląda, ale jak już zaczęłam czytać co to jest to aż się głodna zrobiłam, na pewno zostane u Ciebie na dłużej bo brakowało mi takiego bloga do czytania :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe słowa. Normalnie piszę na temat rękodzieła, którym się zajmuję czasem piszę o tym co widziałam podczas podróży.
UsuńBardzo mi się to podoba. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń