Pouczajaca sytuacja





Dawno nie pisałam bo wydawało mi się, że nie mam o czym.
Doszłam jednak do wniosku, że napiszę o doświadczeniu z moich pierwszych targów, które odbyły się w 2018 w Warszawie.
Rynek Nowego Miasta Warszawa piękna pogoda wówczas była.
Oferta dla wystawców pojawiła się niespodziewanie. Wyświetliła mi się na fb. 
Napisałam i się zakwalifikowałam i pojechałam. Targi są cykliczne więc można sprawdzić się jak się sprawdza to co się robi na takich imprezach. 


Widok na kiermasz moje stoisko po prawe obok żółtego



Stoisko miałam fajnie zlokalizowane pod białym namiotem. Dzieliłam je z przesympatyczną osobą, która również jak ja zajmuje się rękodziełem tyle że nie biżuterią ale robi przecudne szydełkowe zwierzątka. Asia pozdrawiam jeśli to kiedyś przeczytasz.
Z drugiej strony cały namiot należał do wystawców, którzy w swojej ofercie mieli produkty spożywcze. Napiszę to tak bo RODO te sprawy a poza tym dobra niech tak zostanie.
W Pierwszym dniu przyszłam na stoisko później niż moi sąsiedzi i zostałam postawiona przed faktem dokonanym gdyż pani z produktami spożywczymi kazała mi się odsunąć od jej stołu bo ona musi mieć przejście. Dobra odsunęłam się, miała przejście, bo miała stoisko z degustacją i twierdziła, że musi mieć dostęp do kupujących. Niech będzie.


Stoisko dzień pierwszy

Poza tym atmosfera na targa była bardzo sympatyczna. Sporo się nauczyłam nasłuchałam i doświadczyła. Już nie wierzę, że jak klient mówi, że wróci to wróci chociaż zdążył mi się jeden pan mówiący po angielsku, który wrócił i kupił bransoletkę, którą sobie wcześniej wybrał.
Fajne było również to, że umieściłam info w Internecie gdzie mnie znaleźć i przyszło kilka osób aby mnie poznać. Czas na stoisku mijał na rozmowach poznawaniu innych wystawców i sprzedaży oczywiście. Pytanie o płacenie kartą zmotywowało mnie do tego aby sprawdzić ofertę polski bezgotówkowej.
W drugim dniu byłam trochę bardziej zdyscyplinowana i przyszłam wcześniej na stoisko i dotarło do mnie, że miejsce, które mam i za które zapłaciłam to powierzchnia namiotu od jednej nogi do połowy, bo druga połowa była dla mojej współtowarzyszki i też od nogi do mojej połowy.
Ustawiłam sobie stolik tak aby dotykał do nogi namiotu czyli na całej mojej opłaconej powierzchni. Ustawiłam produkty inaczej niż dzień wcześniej nie wiedziałam, że tak się robi, że to jedna z technik sprzedaży ale zrobiłam to intuicyjnie.
Po ustawieniu mojego stoiska przyjechała moja sąsiadka z namiotu obok. Co się okazało miała tak długi stół, że sięgał od jednej nogi namiotu do drugiej co powodowało, że przejście do przodu zostało zablokowane przez stół. Wówczas dotarło do mnie, że cały wcześniejszy dzień pani korzystała z mojej części powierzchni jako swojego przejścia. Była tak zła na to, że do mnie dotarło co i jak, że ostentacyjnie manifestowała ten fakt na każdym kroku. I tu dochodzę do sedna sprawy o którym chciałam napisać. Dostałam jedną lekcję na temat zachowań ludzkich, a później dostałam kolejną.
Pani nie odpuściła miejsca, które jej zdaniem się jej należało jako przejście do kupującego a ponieważ te nej stół miała tak wielki i nieustawny postanowiłam mimo wszystko przepychać się obok mojego stoiska ale na szczęście po swojej powierzchni wystawienniczej. Wydawać by się mogło, że już jest dobrze i nie mam się czego czepiać ale. No właśnie.


Stoisko dzień drugi



Miałam na stoisku wiszące elementy między innymi wiszące wisiory z plastrami agatu. Pani przepychając się strąciła jeden z nich ale grzecznie podniosła i przeprosiła. Nie zwróciłam uwagi na stan wisiora po odwieszeniu. Układając produkty na stoisku aby było ciekawiej postanowiłam przewiesić wisiory. Patrzę…. Jest pół plastra agatu. Drugie pół leżało na ziemi. Szok i niedowierzanie. Kamień kupiony do sprzedaży wykonany jako wisior. Cóż nie mam w zwyczaju się awanturować więc siedziałam osowiałam do końca dnia. Później również sprzedaż siadła a wizja 300 km do domu po drodze w remoncie również dała swoje więc zapadał decyzja pizza i w drogę.
Przez trasę myślałam jedynie żeby nie było korków bo to różnie bywa. Udało się przejechałam bez zbędnego stania. Później po ochłonięciu i sprawdzeniu co i jak postanowiłam zmierzyć się z rozbitym agatem. Nie chciałam aby to było moje złe doświadczenie. Plaster został sklejony widać tylko kreskę jak się dobrze wpatrzę. Później olśniło mnie, że przecież umiem obszywać kaboszony haftem koralikowym specjalnie chodziłam na warsztaty. Pisałam o tym wcześniej. No to do dzieła. Udało mi się go obszyć i zrobić z niego medalion.
Robiłam go po długiej przerwie ale wydaje mi się, że może być.
Ps. pani dostała nagrodę za całokształt w postaci mandatu za parkowanie na zakazie.
Poniżej przestawiam jak prezentuje się obszyty agat zawieszony na sznurze szydełkowo koralikowym.
Mój rozbity agat - drugie życie









Pozdrawiam i zachęcam do komentowania.
Znajdziesz mnie również na:
 https://facebook.com/Iluveart
https://www.instagram.com/iluveart/

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuje i zapraszam